środa, 27 grudnia 2017

Odświętne poddasze

Pisałam już o moich fotelach i krzesłach po liftingu, pisałam o wiosennych dodatkach na poddaszu. W dzisiejszym poście będzie o aranżacji wnętrza, roślinach i świątecznych akcentach.
Urządzając poddasze założyłam , że będzie loftem ( częściowo otwartą przestrzenią) w klimacie PRL, ze skandynawskimi akcentami. Takie domowe Hygge, gdzie w wolnych chwilach będę delektować się dobrym filmem, książką, muzyką, czasami winem.  Oczywiście w obecności roślin, miękkich tkanin i świec. Domownikom pomysł również przypadł do gustu, szczególnie jak się okazało tym najmniejszym- czyli kotom. Do czarnych metalowych lamp dokupiłam dworcowy zegar i zamówiłam u pana Marcina ( złota rączka) drabinę. Wszystko mocno zarysowane w białej przestrzeni ścian i komina. Potem ustaliłam, że pojawią się szarości i granat złamane soczystą ochrą. Drewniane belki sufitowe pomalowałam początkowo na biało, ale były niewidoczne. Przemalowałam zatem na szaro. Dokupiłam dużą szarą kanapę narożną i przerobiłam 2 krzesła na podobny kolor. Do aksamitnych granatowych foteli dokupiłam granatowy regał na porcelanę. A wisienką na torcie miał być aksamitny fotel w miodowym kolorze. Długo zastanawiałam się nad komodą czy szafką RTV. Ostatecznie wybór padł na dębową rtv Vox z kolekcji Nature. Jeśli chodzi o stół , to aby uniknąć schematyczności i efektu " mebli pod kolor" 😉 - kupiłam orzechowy.
IKEA pomogła dokończyć moje urządzanie.
A w związku ze Świętami Bożego Narodzenia szybko pojawiły się lampki, świece i światełka. Przybyło roślin w doniczkach, szkle, słojach i bombkach. 
Zobaczcie.


















Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny.
Szczęśliwego Nowego Roku!!!



poniedziałek, 25 grudnia 2017

Kolejne święta w stylu folk


 W tym roku wyjątkowo mało czasu poświęciłam na przygotowanie świątecznych dekoracji.
Do ostatnich dni pochłonięta pracą zawodową nie miałam czasu ani przemyśleć czego chcę, ani tym bardziej stworzyć nic nowego. W przedświątecznej bieganinie pomiędzy pracą, warsztatami i innymi zajęciami, trafiałam jednak przez przypadek w miejsca, gdzie udało mi się nabyć kilka fajnych rzeczy. Na przykład na Jarmarku Świątecznym w Kazimierzu Dolnym kupiłam piękne słowiańskie dekoracje: Diducha , Beregynię i Anioła ze słomy.
Diduch to w tradycji wschodniosłowiańskiej pierwszy skoszony podczas żniw snop pszenicy i owsa lub niemłóconego żyta, ustawiany kłosem do góry w kącie izby na Boże Narodzenie. Uważany był za wróżbę urodzaju w następnym roku i traktowany jako swego rodzaju talizman przeciw złym mocom. Trzymano go w domu do Trzech Króli, a następnie rytualnie palono.
Beregynie natomiast utożsamiane były z rusałkami czy mamunami. Te żeńskie demony miały być duszami dziewcząt, które utonęły. Według wierzeń ludowych strzegły ukrytych skarbów. Zamieszkiwały porosłe tatarakiem brzegi rzek, jezior i stawów.













Na choince zawisły tegoroczne ozdoby które stworzyłam wspólnie z uczniami oraz osikowe aniołki i gwiazdki kupione na szkolnym kiermaszu. Parapet ozdobiły brzozowe świece wykonane przez męża mojej koleżanki. I tak oto powstał folkowy klimat - czyli tak jak lubię.
Wyzwaniem jednak okazało się moje poddasze, które jest utrzymane w nieco innym klimacie,
ale o tym w następnym poście.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wesołych Świąt!
Dorota

sobota, 15 kwietnia 2017

Wiosennie i Wielkanocnie

Butelki, słoiczki i gałązki roślin to moja tegoroczna wiosenno- wielkanocna kompozycja na stół. Minimalistyczna, monochromatyczna, naturalna. I co najważniejsze kryją się w niej sentymenty do kilku bliskich mi osób. Duża butla od cioci Boguni, ciemne butelki od Ani Krawczak, lekko obita butelka na chemiczne odczynniki- od Gosi Ciozdy i dwie małe geometryczne buteleczki to prezent na moje 17 te urodziny od Joli Rzepki i Asi Pawlik.
W sercu radośnie, na stole wiosennie!
Tym bardziej miło, że się świetnie komponują z nowym orzechowym stołem.







Na moim nowym poddaszu jest jeszcze kilka skarbów o których chcę napisać.  Krzesła i fotele które przeszły lifting i dziś już nie straszą a zdobią.
Dwa szare dostawione do stołu to stare rodzinne perełki.
Dwa granatowe fotele to słynne "
366" zaprojektowane w 1962 roku przez Józefa Mariana Chierowskiego w Dolnośląskiej Fabryce Mebli w Świebodzicach.  Były produkowane aż do połowy lat 80. Dziś, ze względu na modę na vintage, fotel 366 powraca na różnego typu aukcjach w internecie, jest też odnawiany i oferowany przez wiele sklepów. Ja swoje dostałam od cioci Marysi
 i z pomocą tapicera i stolarza nadałam im nowe życie.
Ale jest jeszcze jeden fotel który uważam za moją największą zdobycz. Ostatni właściciele przywieźli go z jednej z sal UMCS w Lublinie. Jak tylko go zobaczyłam, od razu widziałam jego nową odsłonę i nie było mowy abym go nie miała w posiadaniu. Dziś w miodowo- musztardowym aksamicie jest moją "wisienką w torcie". 







I jeszcze kolorowe jaja. Duże ceramiczne zrobiłam z pomocą Ani Krawczak w pracowni ceramicznej w Dęblinie ( kilka lat temu), małe żółte kupiłam za grosze w hurtowni kwiatów a turkusowe jajo ( ręcznie malowane) dostałam od Magdy Mazur.







A nieco niżej święta na folkowo. Do mojej kuchni przyfrunęły kurki od Dorotki Jabłońskiej. Jak je zobaczyłam, to od razu wiedziałam gdzie jest ich miejsce.

Wesołych, Radosnych i Kolorowych Świąt!!!!