sobota, 27 sierpnia 2016

Zakończenie wakacji z bolesławiecką ceramiką


     Od kilku lat kolekcjonuję ceramikę bolesławiecką. Nie napiję się w domu kawy w żadnym innym kubku. Nie wiem dlaczego tak jest, ale nawet jak idę do mamy po sąsiedzku, to ze swoim kubkiem. Herbata też najlepsza jest z dzbanka ceramicznego
i najdłużej trzyma ciepło. I zupa lepiej smakuje
w miseczce w kwiatki. Dziś część mojej kolekcji zawitała na podwórku. Wszystko za sprawą gości i grilla. Jeszcze nie wszystko napełnione jedzeniem, ale lada moment znajdą się na stole kiełbaski, karkówka i boczek.
Uwielbiam swoją ceramikę, a dziś wyjątkowo się prezentuje,
bo w promieniach zachodzącego słońca.








wtorek, 23 sierpnia 2016

ceramika przed domem

Zawsze przyciągały moją uwagę zdobienia przydomowych tarasów, altan, dodatkowe elementy nad drzwiami wejściowymi do domu itd... I jak tylko zrobiłam elewację, to systematycznie przybywa na niej i wokół niej wiele nowych detali. Dziś napiszę
o ceramice. Głównie o dzwonach, które zawisły przy wejściu do domu
i na garażu.
Jakieś 3 lata temu odwiedziłam Warsztaty Terapii Zajęciowej
w Międzylesiu pod Warszawą i tam w pracowni ceramicznej zobaczyłam piękne gliniane dzwony. W zasadzie nie były na sprzedaż, ale jakoś udało mi się jeden zakupić. Ponieważ nie był to koniec wycieczki,
bo była jeszcze w planach Promenada i kino w Warszawie, to z wielkim zaangażowaniem pilnowałam swojego zakupu, żeby dowieźć go cało
i zdrowo do domu. Udało się. Po jakimś czasie pojechałam z dzwonem do MDK w Dęblinie aby pod okiem Ani Krawczak poszkliwić go
i wypalić. Godzinę wybierałam szkliwo, dwukrotnie poszkliwiłam
i pozostawiłam do wypału. Za 2 tygodnie dzwon był gotowy. Piękny, granatowy, lśniący szkliwem. Ale trzeba było jeszcze dorobić drewniany krzyżak do zawieszenia na elewację. Wówczas wymyśliłam kształt i stolarz uprzejmie go stworzył. Pomalowałam go farbami kredowymi, woskowałam i przecierałam. I jak tylko krzyżak był gotowy to................ strąciłam nim dzwon , który leżał na parapecie. Upadł na podłogę
i się roztrzaskał. 
Możecie sobie wyobrazić moją złość. Nawet jej nie opiszę. 

Po latach wróciłam do pomysłu z dzwonami. Tym razem tworzyłam je sama, z pomocą instruktorki w pracowni ceramicznej w Puławach.
Do dzwonów dołączyły ptaki- nieodłączne w moich twórczych poczynaniach. Te z kolei powstały w MDK w Dęblinie. 




I kobaltowy dzwon na garażu. Po malowaniu elewacji dołączą do niego lampy.

 A tu ceramiczne tabliczki z nazwą i numerem domu. Wiszą od dawna, ale dziś je dopiero pokazuję. Umocowane są również na drewnianych "ramach", malowane farbami kredowymi.

 A co się dzieje na poddaszu? O tym za jakiś czas..... Pozdrawiam.